Uroczystość wręczenia nagród, kończąca 42. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, odbyła się w sobotę w gdyńskim Teatrze Muzycznym. Złote Lwy, czyli główną nagrodę, wręczyli wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński, przewodniczący jury Konkursu Głównego Jerzy Antczak oraz dyrektor Festiwalu Leszek Kopeć.
"Takiego wysypu talentów, jakie widziałem na tym Festiwalu, nie wyobrażałem sobie. Następuje zmiana warty i jest to cudowne! Wszystkim tym, którzy wygrali Festiwal, i którzy nie wygrali, gratuluję z całego serca" - podkreślił Jerzy Antczak.
"Jestem tutaj po to, żeby państwu podziękować za waszą pracę, dzięki której środki publiczne, które przeznaczane są na polską kinematografię, są wydawane pożytecznie, w sposób na ogół sensowny. Z tego się bardzo cieszymy i podtrzymujemy zobowiązanie do bliskiej współpracy i do wspierania polskiego kina" - powiedział wicepremier, minister kultury prof. Piotr Gliński.
Minister wspomniał także o dwóch twórcach, którzy odeszli niedawno - Krzysztofie Krauze i Krzysztofie Królikiewiczu. "Filmy obu były prezentowane w różnych kategoriach w czasie Festiwalu. To byli twórcy szczególni, bo artyści w pełnym tego słowa znaczeniu: odważni, bezkompromisowi, osobni. A jednocześnie twórcy, którzy podejmowali bardzo ważne tematy - przynajmniej dla mnie, szarego widza kinowego. Obaj byli różni od siebie, w sensie artystycznym i w sensie poszukiwania tych ważnych tematów, ale to było bardzo ważne" - powiedział Gliński.
"Myślę, że to można zadedykować tym wszystkim wspaniałym młodym ludziom, którzy się objawili w Gdyni w tym roku, żeby pamiętali o tych dwóch wymiarach, bo prawdziwy artysta moim zdaniem musi dopełniać swoją prace także taką mądrością w wyborze dobrych, interesujących, a przede wszystkim ważnych tematów - czego państwu i sobie życzę" - dodał Gliński.
Złote Lwy trafiły do twórców "Cichej nocy", intymnej opowieści o rodzinie podczas zjazdu świątecznego, wyreżyserowanej przez debiutanta Piotra Domalewskiego. Film opowiada o pracującym w Holandii Adamie (nagrodzony za główną rolę męską Dawid Ogrodnik), który niespodziewanie wraca do rodzinnego domu na Boże Narodzenie. Jego celem nie jest jednak tylko zjedzenie kolacji z najbliższymi. Adam w powrocie ma swój cel - cel, który może zmienić jego dalsze życie oraz życie jego rodziny, w której sukces jednego staje się sukcesem wszystkich.
"Cicha noc" to film w filmie. Świat widzimy w nim zarówno z perspektywy kamery prowadzonej przez Piotra Sobocińskiego juniora, jak i okiem bohaterów, rejestrujących podręczną kamerką przedstawione wydarzenia, czyli przygotowania do kolacji wigilijnej. Filmowa rzeczywistość to obraz prowincji borykającej się z wiecznym niedostatkiem i niezmiennym brakiem perspektyw. Stała jest dla nich także emigracja - doświadczyli jej ojciec Adama, jego brat, doświadcza jej i on sam. Z kolejnych podróży mężczyźni przywożą łupy - mikrofalówkę, wieżę audio. To właśnie te przedmioty - zarówno jak pożyczony samochód, którym Adam zajeżdża przed dom - stają się faktycznym obrazem ich statusu. Statusu, na poprawie którego zależy Adamowi.
W filmie, który w piątek został wyróżniony także przez dziennikarzy oraz zdobył większość nagród pozaregulaminowych, przyznawanych przez sponsorów i partnerów Festiwalu w Gdyni, zobaczymy m.in. Dawida Ogrodnika, Tomasza Ziętka, Arkadiusza Jakubika, Agnieszkę Suchorę, Elżbietę Kępińską, Pawła Nowisza, Marię Dębską oraz Tomasza Schuchardta.
Domalewski podziękował swoim współpracownikom, partnerom i ekipie, którzy pomogli zrobić mu ten film. Zwrócił się także do jury Konkursu Głównego z podziękowaniem, że zdecydowało się docenić "ten prosty, zrealizowany prostymi środkami film". "Jestem tym bardziej szczęśliwy z tego powodu. Dziękuję też publiczności, bo tak jak mówiłem, to na Festiwalu odbył się nasz pierwszy publiczny pokaz filmu. Bardzo bałem się reakcji, a ona nas tak bardzo zaskoczyła. A filmy robimy przede wszystkim dla publiczności" - powiedział.
"Zapytano mnie, w czym tkwi siła tego filmu, bo przecież wszyscy wiemy, że z rodziną najlepiej dobrze się tylko na zdjęciach. Pomyślałem, że chciałem w tym filmie pokazać, że może tak naprawdę jest - że z rodziną najlepiej na zdjęciach - to jednak do tych zdjęć się ustawiamy. I mimo podziałów oraz różnic, które są pomiędzy nami, jakoś się dogadujemy" - dodał.
Jacek Bromski, przewodniczący Stowarzyszenia Filmowców Polskich, przy którym działa Studio Munka, w którym zrealizowano film, przypomniał, że to pierwsze Złote Lwy dla filmu zrobionego w Studio Munka. "Dlatego chciałbym bardzo podziękować całemu środowisku filmowemu. Studio Munka finansuje filmy dlatego, że wszyscy członkowie Stowarzyszenia ze swoich praw autorskich zgodzili się odpisać 10 procent na to żebyśmy mogli wspierać młodych twórców" - podkreślił.
Srebrne Lwy trafiły do twórców "Ptaków śpiewają w Kigali"
Srebrne Lwy trafiły do twórców "Ptaków śpiewają w Kigali", filmu o traumie po ludobójstwie w reż. śp. Krzysztofa Krauze i Joanny Kos-Krauze. Nagrodę wręczyła dyrektorka Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej Magdalena Sroka oraz członek zarządu Telewizji Polskiej Maciej Stanecki.
"Po raz ostatni spotykaliśmy się w tym teatrze w towarzystwie Andrzeja Wajdy, którego niestety nie ma już dzisiaj z nami, ale który powiedział nam jedną ważną rzecz: żebyśmy byli razem. Państwo przez ten rok udowodniliście, że pamiętacie o tych słowach i że wspaniale je realizujecie. 2016 był rokiem triumfu polskiej kinematografii, a filmy dzisiaj nagrodzone to dzieła wybitne" - powiedziała Sroka.
"Państwo nie muszą się niczego bać: macie rozum, macie serce i macie waszą wybitną wrażliwość. Nic nie jest w stanie was zatrzymać i nic nie jest w stanie zatrzymać polskiej kinematografii, która opowiada nie tylko o nas. Jest najwyższym przejawem humanizmu, ale mówi też światu o tym, jak radzić sobie z traumą, jak radzić sobie z uczuciami, jak radzić sobie z obcym w naszej przestrzeni i jak odpowiadać na wielkie pytania, które sobie stawia świat" - podkreśliła.
"Ptaki śpiewają w Kigali" to film Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze, dokończony samodzielnie przez reżyserkę po śmierci jej męża. Akcja obrazu, choć ten opowiada o ludobójstwie w Rwandzie, nie dzieje się jednak w trakcie rzezi, podczas której z rąk plemienia Hutu zginęło około miliona wrogich im Tutsich.
Większa część filmu dzieje się w Polsce, już po ludobójstwie, kiedy ornitolożka Anna (Jowita Budnik) i córka jej rwandyjskiego współpracownika, uchodźczyni Claudine, próbują normalnie funkcjonować - jedna po stracie szczególnie bliskiego sobie człowieka i rozpadzie dotychczasowego świata, druga w zupełnie nowej rzeczywistości, w oderwaniu od całej swojej przeszłości.
Do kraju ludobójstwa kobiety wracają ponownie po latach, gdy Claudine postanawia odnaleźć ciała i godnie pochować swoich bliskich. Na miejscu dowiaduje się jednak, że nikt nie wie, gdzie leżą członkowie jej rodziny. Wiedzieć to może jedynie niechętny do dyskusji oprawca wciąż wrogi wszystkim Hutu.
"Ptaki śpiewają w Kigali" to nie opowieść o konkretnym wydarzeniu historycznym czy miejscu, a uniwersalna historia. Bowiem, jak wielokrotnie powtarzała reżyserka w wywiadach, "ludobójstwo zaczyna się od słów". Prowadzą do niego wielopokoleniowe aktywności, długotrwale pielęgnowane i kultywowane niechęci - jak było to m.in. w Rwandzie, na Wołyniu, a także jak stało się w Jedwabnem.
Reżyserka odbierając nagrodę podkreśliła, że choć trudno jej w to uwierzyć, to było warto. Prócz tego podziękowała Rwandyjczykom mówiąc, że to też ich film. Kos-Krauze podkreśliła także, że "wciąż musimy walczyć i być nieustępliwi" i poinformowała, że towarzyszące nagrodzie pieniądze (30 000 zł dla reżysera i 20 000 zł dla producenta filmu nagrodzonego Srebrnymi Lwami) przekazuje po połowie między Kulturę Niepodległą i Związek Zawodowy Reżyserów Polskich.
Do ekipy "Ptaków śpiewają w Kigali" powędrowały także nagrody za montaż (Katarzyna Leśniak) oraz główne role żeńskie - dla Eliane Umuhire i Jowity Budnik.
Najlepszymi reżyserkami ogłoszono Agnieszkę Holland i jej córkę Kasię Adamik ("Pokot"). Za drugoplanowe role nagrodzona zostali Magdalena Popławska ("Atak paniki", reż. Paweł Maślona) oraz Łukasz Simlat ("Amok", reż. Kasia Adamik).
Nagrodę za debiut reżyserski lub drugi film odebrała Jagoda Szelc, twórczyni "Wieży. Jasnego Dnia". Do niej także trafiła nagroda za najlepszy scenariusz. Kamila Kamińska, która wystąpiła w "Najlepszym" Łukasza Palkowskiego, została doceniona za profesjonalny debiut aktorski. Za najlepszą charakteryzację wyróżnienie odebrał Janusz Kaleja za film "Pokot". Agata Culak to autorka najlepszych kostiumów - do filmu "Zgoda" Macieja Sobieszczańskiego.
Wyróżnienie za najlepszą muzykę powędrowało do Sandro Di Stefano ("Człowiek z magicznym pudełkiem" Bodo Koxa), a za scenografię do Marka Warszewskiego ("Najlepszy"). Jury Konkursu Głównego dostrzegło także zdjęcia do "Pomiędzy słowami" Urszuli Antoniak, których autorem jest Lennert Hillagem. "Pomiędzy słowami" doceniono prócz tego za dźwięk (Mirosław Makowski, Jan Schermer i Maciej Pawłowski).
Podczas gali wręczono także Platynowe Lwy. Honorowe wyróżnienie odebrał Jerzy Gruza - reżyser i scenarzysta filmowy, telewizyjny i teatralny; autor takich filmów jak m.in. "Dzięcioł", "Przeprowadzka", "Przyjęcie na dziesięć osób plus trzy", "Pierścień i róża", a prócz tego twórca seriali - w tym "Wojny domowej" i "Czterdziestolatka" - oraz legendarnych spektakli Teatru Telewizji, w tym "Skąpca", "Wizyty starszej pani", "Romea i Julii", "Rewizora", "Antygony".
Statuetkę przekazał mu prezes SFP Jacek Bromski. "Bardzo jest mi przyjemnie, że tę nagrodę wręczymy dzisiaj na deskach tego teatru, którego był dyrektorem. Przyjacielowi, wspaniałemu facetowi, świetnemu reżyserowi, prekursorowi wielu gatunków telewizyjnych - Jerzemu Gruzie" - mówił.
Sam nagrodzony, który swoim długim i niezwykle zabawnym wystąpieniem po przyjęciu nagrody doprowadził publiczność do łez, opowiadał wyłącznie anegdoty - m.in. o ojcu znanej polsko-angielskiej aktorki Krystyny Podleskiej, który był, "trzeba powiedzieć, pod wpływem żony. Oni postanowili kupić jakieś pantofle czy buty. On założył te buty w sklepie, chodził w nich, chodził i zapytał żony: +Zosiu, czy mnie jest wygodnie w tych butach?+. Więc ja chciałbym zapytać, czy jest mi wygodnie w tej nagrodzie? Jest mi wygodnie" - powiedział.
Na ręce Normana Leto, autora "Photonu" - fabularyzowanego dokumentu na pograniczu filmu popularnonaukowego i humanistycznego eseju - trafił Złoty Pazur, czyli nagroda przyznawana w Konkursie Inne Spojrzenie, przeznaczonym dla obrazów nowych oraz interesujących formalnie lub tematycznie. Jury nagrody pod przewodnictwem Lecha Majewskiego argumentowało, że "Photon" to "niezwykły, unikalny film o bardzo głębokiej strukturze, w polskim kinie chyba niespotykany". "W kinie światowym próbował takich rzeczy Terrence Malick, ale mamy rodzimego twórcę, który zrobił wspaniały film, połączył ogień i wodę, rzeczy niełączące się na ogół. Taki głęboki, naukowy esej. Oparty o obiektywną naukę, z bardzo osobistym stosunkiem do swojego ojca, do swojej matki. Taka intymność połączona z obiektywną fizyką, chemią, matematyką, bo chcemy czy nie chcemy, nasze organizmy funkcjonują według tych zasad" - podkreśliła kapituła.
W "Photonie" Leto przedstawił powstanie, budowę i ewolucję wszechświata – od łączenia się najdrobniejszych cząstek, przez molekularne podstawy zespołu Downa i powstawanie marzeń sennych, aż do dalekiej przyszłości, której wizja dla niektórych może być jednoznaczna z obrazem rozpadu.
Festiwalowa publiczność doceniła z kolei "Najlepszego" - opowieść o Ironmanie Łukasza Palkowskiego. Opowieść oparta na prawdziwej historii Jerzego Górskiego - narkomana, potem triathlonisty - to nie tylko prosta biograficzna opowieść, ale także metaforyczny, mobilizujący obraz o tym, że ze wszystkiego można wyjść. Reżyser dziękując za wyróżnienie podkreślił, że dostał najważniejsze wyróżnienie - "przecież właśnie dla publiczności robimy filmy".
Na gali przypomniano o obchodzonej w tym roku 70. rocznicy polskiej animacji. Zebranym w Teatrze Muzycznym zaprezentowano klipy złożone ze scen wybranych polskich filmów animowanych.
W Konkursie Głównym tegorocznego 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych znalazło się 17 tytułów. Najlepsze filmy wybrało jury w składzie: Jerzy Antczak (przewodniczący), Robert Bolesto, Agnieszka Grochowska, Andrzej Jakimowski, Włodek Pawlik, Paweł Pawlikowski, Witold Stok, Beata Walentowska oraz Anna Wunderlich.
W Innym Spojrzeniu zebrano 7 obrazów, spośród których najlepszy wyłonili Lech Majewski, Bogdan Dziworski oraz Agnieszka Smoczyńska.
Najlepszym filmem krótkometrażowym Festiwalu wybrano "Nic nowego pod słońcem" w reż. Damiana Kocura.
Łącznie na 42. FPFF pokazano ponad 150 filmów. Wydarzenie odbywało się w dniach 18-23 września.