Służba w Ludowym Wojsku Polskim na najniższym szczeblu wojskowej drabiny dała mi szansę na opisanie egzotycznego świata - mówi PAP Józef Maria Ruszar, autor "Czerwonych pająków. Dziennika żołnierza LWP". Według niego totalitaryzm był zarazem straszny i śmieszny.

"Moja książka "Czerwone pająki" to jest dziennik z Ludowego Wojska Polskiego. W LWP "czerwonymi pająkami" nazywano oficerów politycznych, którzy mieli ogromne wpływy i praktycznie rzecz biorąc to oni zarządzali tym wojskiem, oczywiście przede wszystkim ideowo" - opowiadał PAP Ruszar, który za działalność opozycyjną w Studenckim Komitecie Solidarności w Krakowie trafił w 1978 roku do 36. Łużyckiego Pułku Zmechanizowanego w Trzebiatowie.

"Dostałem się najpierw do Szkoły Oficerów Rezerwy, ale ponieważ było to po tzw. czarnych juwenaliach w Krakowie, czyli po śmierci Staszka Pyjasa, mojego kolegi z roku - a przypomnę, że byłem wtedy zaangażowany w zorganizowanie SKS-u i byłem też działaczem Komitetu Obrony Robotników - to w związku z tym po dwóch tygodniach przyszły papiery z cywila za mną do wojska i mnie zdegradowano. Zamiast podchorążym, a później oficerem, zostałem szeregowcem" - tłumaczył.

Autor dziennika z lat 1978-1979, wydanego wspólnie przez IPN i Wojskowe Biuro Historyczne, podkreślił, że jego książka jest straszna, ale zarazem śmieszna. "Trochę jak film Barei, bo choć totalitaryzm był straszny, to jednocześnie był farsowy (...). Ta książka jest o tyle ciekawa dla zwykłych ludzi, że jest egzotyczna, bo to jest tak jakbym został zrzucony na spadochronie nad Amazonią i nagle opisał jakieś niezwykłe plemię, które nie jest znane normalnemu człowiekowi" - dodał.

Podkreślił też, że dzięki pracy historyków i archiwistów mógł poznać wiele szczegółów, które w trakcie pisania o pobycie w wojsku mu umknęły. "Historycy wojskowości opatrzyli książkę przypisami, bo przecież ja nawet nie wiedziałem jak mój dowódca ma na imię, dowiedziałem się dopiero z archiwów i w tej chwili uwielbiam archiwistów. To, co się zachowało w archiwach jest po prostu wspaniałe, cudowne" - dodał.

W PRL-u przymusowa służba w określonych jednostkach wojskowych bywała jedną z form represji działaczy opozycji. Powodem degradacji Ruszara - jak zapisano w sprawozdaniu wojskowego Wydziału Politycznego - była "negatywna postawa wobec obecnej rzeczywistości". "Od początku wiedziałem, że jestem w niecodziennej sytuacji (...) byłem na najniższym szczeblu wojskowej drabiny społecznej i od razu zorientowałem się, że to jest niecodzienny punkt widzenia, że nie ma innego inteligenta, który coś takiego przeżył i który mógłby to opisać" - opowiadał.

"Tyle tylko, że prowadzenie codziennych notatek na temat tego, co mi się przydarza, nie było proste, bo przecież miałem rewizje i tym podobne rzeczy, więc musiałem zorganizować odpowiednią siatkę ludzi, którzy to wynosili na zewnątrz i wysyłali na adresy mojej rodziny, narzeczonej, oczywiście nie na ich bezpośrednie adresy, bo oczywiście to wszystko mogłoby zostać odkryte" - zaznaczył.

Książkę opublikowały wspólnie IPN i Wojskowe Biuro Historyczne w ramach współpracy przy Centralnym Projekcie Badawczym IPN "Wojsko Polskie w strukturach państwa w XX wieku". "Niewiele jest relacji przedstawiających służbę wojskową w LWP z perspektywy żołnierza służby zasadniczej. Dzienniki Józefa Ruszara są tym cenniejsze, że pisane są przez osobę wykształconą, posiadającą dodatkowo nieprzeciętny zmysł obserwacji, a z racji odmiennego statusu, również poczucie pewnego dystansu do otaczającej rzeczywistości" - podkreślili jej redaktorzy Kamil Dworaczek i Jacek Jędrysiak.