Krótkich komiksów Toma Kaczynskiego nie da się streścić. Można ewentualnie rzucać na zachętę hasła: zobaczycie strajk marksistowskich zombi z Marsa i film, w którym grają neandertalczycy (no, prawie). Poznacie przyszłość zorganizowaną przez korporacje i teraźniejszość zorganizowaną, no cóż, przez korporacje. Megaslumsy, bloki pułapki i zagubionych w tym wszystkim bohaterów. Ale „Testując apokalipsę” to więcej niż suma intrygujących pomysłów.
Dziennik Gazeta Prawna
Kaczynskiego fascynuje tkanka miejska, architektura, wpływ metropolii na ludzi jako jednostki i na całe społeczeństwo. Na szczęście artysta unika banalnych spostrzeżeń, że korporacje są złe, a miasto to labirynt, w którym łatwo się zagubić. Prowokuje, zwodzi, zaskakuje nieoczekiwanymi puentami. Ascetyczne prace polsko-amerykańskiego artysty ukazywały się wcześniej przede wszystkim w cyklicznej antologii „Mome”. Zebrane w jednym tomie mają jeszcze większą siłę rażenia. Kaczynski brawurowo łączy science fiction z surrealistycznym humorem, a przenikliwe socjologiczne obserwacje wzbogaca licznymi kulturowymi odniesieniami. Odwołuje się do komiksów Daniela Clowesa, prozy J.G. Ballarda, filozofii Slavoja Žižka i urbanistycznych esejów Jane Jacobs. Podobnych tropów jest więcej, możecie ich poszukać na własną rękę w przygotowanym przez autora indeksie, który sam w sobie jest zabawną lekturą, oprócz nazwisk i miejscowości gromadzi także terminy naukowe, pojęcia filozoficzne, a nawet onomatopeje.
Tytuł recenzji pożyczyłem z manifestu krakowskich awangardzistów, mam bowiem wrażenie, że „Testując apokalipsę” Tadeuszowi Peiperowi i spółce by się spodobało. Przynajmniej do pewnego stopnia, gdyż u Kaczynskiego zauroczenie cywilizacją nieuchronnie ustępuje lękowi i pragnieniu ucieczki.
Testując apokalipsę | scenariusz i ilustracje: Tom Kaczynski | przeł. Grzegorz Ciecieląg | Wydawnictwo Komiksowe 2016