W PRL powstał w około 100 egzemplarzach, a seryjnej produkcji doczekał się dopiero w stulecie urodzin swojego projektanta. Dzisiaj fotel Romana Modzelewskiego uważany jest za ikonę polskiego designu i prezentowany na wystawach na całym świecie. Trafił też do renomowanego brytyjskiego muzeum Wiktorii i Alberta.

W ostatnich latach coraz częściej przywracane są projekty polskiego wzornictwa z okresu PRL-u, które często nawet nie weszły wówczas do seryjnej produkcji. Sztandarowym tego przykładem mogą być meble autorstwa Romana Modzelewskiego, a przede wszystkim projekt awangardowego na owe czasy fotela, który dopiero po ponad 50 latach od powstania wdrożyła do seryjnej produkcji firma Vzór.

Malarz, projektant, znakomity pedagog, wieloletni rektor Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych (obecnie ASP) w Łodzi Roman Modzelewski (1912-1997) w latach 50. ub. wieku zaczął eksperymentować z tworzywami sztucznymi i projektować meble. W 1958 r. opracował awangardowy i nowatorski na skalę światową w tamtym czasie fotel z włókna szklanego i żywicy epoksydowej o jednolitej, organicznej formie. O tym niezwykłym i najsłynniejszym projekcie swojego męża opowiada PAP Wera Modzelewska.

"To wyobraźnia twórcza. Niektórzy ludzie nie chcieli wierzyć, że w tamtym czasie mógł zaprojektować taki fotel. (...) Pierwsze egzemplarze stały w domu i do tej pory w domu są używane jako meble" - powiedziała PAP Wera Modzelewska.

W latach 50. Modzelewski zaczął eksperymentować z tworzywami sztucznymi. "Mąż się zawsze zajmował rożnymi nowościami" - wspomina żona projektanta. W 1957 roku przywiózł z Paryża baniak żywicy epoksydowej, ale problem był z włóknem szklanym, które wówczas w Polsce nie było jeszcze produkowane. "Ale wojsko sprowadzało tkaninę szklaną, i te odpady, trudne do przesączenia brzegi ścinali i wyrzucali na śmietnik. I mój mąż poprzez Związek Artystów Plastyków załatwił, że nie wyrzucano na śmietnik, tylko w worki i dwa worki mężowi sprzedano" - opowiadała pani Wera.

"Zrobił nawet formę metalową, bo marzył, myślał, wstępnie rozmawiał właśnie z przemysłem, że być może będą produkować" - dodała. Ale przemysł się tym nie zainteresował. W rezultacie Modzelewski sam zaczął robić pojedyncze sztuki, później włączyła się do tego jego żona. Fotele robili dla przyjaciół, znajomych, aktorów, filmowców. Malowali je ręcznie - powstawały fotele białe, czerwone, czarne czy żółte. Wera Modzelewska szacuje, że powstało ich ponad 100. Fotel zagrał też w filmach tj. m.in. "Ósmy dzień tygodnia" Aleksandra Forda.

W PRL-u nie doczekał się masowej produkcji. Dopiero w 2012 r. - w stulecie urodzin projektanta i 54 lata po opracowaniu projektu - firma Vzór rozpoczęła seryjną produkcję fotela RM58.

"To jego pierwsza produkcja na skalę masową, ponieważ w momencie powstanie to był rzeczywiście projekt bardzo awangardowy, bardzo nietypowy nawet na skalę europejską, ale niemożliwy do zrealizowania w ówczesnym procesie produkcyjnym" - mówił PAP szef Łódź Design Festival Michał Piernikowski.

"Unikalność tego projektu polegał właśnie na zwróceniu uwagi na świetną jakość polskiego wzornictwa z lat minionych, również tych obiektów, które nigdy nie zostały zrealizowane. A było ich wiele, bo mieliśmy świetnych projektantów, a często możliwości produkcyjne nie pozwoliły na wdrożenie projektów. Dzięki takim inicjatywom te projekty można powiedzieć, że nawet masowo są przywracane" - dodał.

Wera Modzelewska uważa, że fotel jest wygodny, jest cięższy od oryginału, bo jest zamkniętą bryłą, nóżki są wyższe, bo ludzie - jak mówi - dzisiaj są wyżsi. "Ludzie pragną nowoczesności, w niektórych wnętrzach ten fotel wygląda fantastycznie" - dodała.

Fotel Romana Modzelewskiego uważany jest już za ikonę polskiego designu i prezentowany na wystawach na całym świecie. Był jednym z kilkunastu polskich eksponatów wystawionych na międzynarodowej wystawie wzornictwa przemysłowego i sztuki użytkowej "Cold War: Modern Design 1945-70", a jeden z pierwszych, oryginalnych foteli kilka lat temu trafił do renomowanego brytyjskiego muzeum Wiktorii i Alberta.