„Y – ostatni z mężczyzn” wygląda jak powtórka z „Seksmisji”, ale potraktowana z dosłownością
Dziennik Gazeta Prawna
Nareszcie się doczekaliśmy. Po siedmiu latach wróciła na polski rynek jedna z najlepszych serii komiksowych ostatnich dekad, swojego czasu publikowana u nas (i niedokończona) przez nieistniejące już wydawnictwo Manzoku. Kto czytał tamte odcinki, na nowe rozdziały będzie musiał jeszcze zaczekać, bo pierwszy wydany przez Egmont w twardej oprawie tom zbiera kawałki już polskiemu czytelnikowi znane. Choć dobrze je sobie odświeżyć: zawartość jest godna grzechu, a „Y – ostatni z mężczyzn” przez lata nie stracił nic ze swojej siły rażenia.
Brian K. Vaughan, amerykański scenarzysta, który jeszcze przed czterdziestką zawojował popkulturę, dzisiaj zbiera zasłużone laury za „Sagę”, odważną, nierzadko surrealistyczną i cokolwiek kontrowersyjną trawestację schematu space opery, ale przez lata trzaskał kolejne komiksy o superbohaterach. Jak przyznał po czasie, nie szły mu one najlepiej, choć był może dla siebie zbyt surowy, ma przecież w portfolio znakomite, choć też niekonwencjonalne „Runaways”. Szczęśliwie, pod skrzydłami działających pod auspicjami DC imprintów Vertigo i Wildstorm, a potem wydawnictwa Image, otrzymawszy wolność artystyczną, jakiej nie dawali mu najwięksi gracze, napisał swoje najlepsze komiksy: „Ex Machinę”, „Sagę” i właśnie „Y – ostatniego z mężczyzn”. Nieprzypadkowo wymienia się jego nazwisko jednym tchem z takimi tuzami komiksu jak Frank Miller, Alan Moore czy Paul Pope. A jeszcze sporo przed nim.
„Y – ostatni z mężczyzn” to fabuła dystopiczna z pewnym zawijasem, feler bowiem polega na tym, jak zresztą zdradza już sam tytuł, że na całej planecie z niewiadomej przyczyny wymierają organizmy z chromosomem Y. Luźne, ale nie tak znowu nietrafione skojarzenie poprowadzi nas do konkluzji, że mamy istną powtórkę z „Seksmisji” Juliusza Machulskiego, ale potraktowaną z socjologiczną dosłownością. Vaughan po swojemu, czyli z humorem, lecz i zaciętością kronikarza apokalipsy, ociosuje płciowe stereotypy, nie stroniąc od kąśliwych złośliwości, które sam wyjaśniał zbiegającym się z rozpoczęciem pracy rozstaniem z kobietą, co pozostawiło go cokolwiek zdezorientowanym. Swoją złość i konfuzję przelał na karty komiksu. Przy tym odyseja młodziutkiego Yoricka Browna i jego małpki Ampersanda potraktowana jest z należytą dbałością o podtrzymanie atmosfery wielkiej, spektakularnej przygody. „Y – ostatni z mężczyzn” to komiks drogi, istny rajd po Ameryce godzącej się z nieuchronnym i zbliżającym się wymarciem gatunku ludzkiego, świecie, gdzie nareszcie, być może, zatliła się iskierka nadziei.
Kłopot w tym, a Vaughan doskonale o tym wie, że są tacy, którzy chcą ją zdusić.
Y – ostatni z mężczyzn, tom 1 | scenariusz: Brian K. Vaughan, ilustracje: Pia Guerra | przeł. Krzysztof Uliszewski | Egmont Polska 2016