Grecja staje się dziś najlepszą alternatywą dla utraconych plaż w Egipcie i Tunezji. Jeszcze tydzień temu w biurach podróży dało się zauważyć poruszenie w związku z sytuacją w Grecji. Wynikało ono przede wszystkim z obaw klientów o to, że mogą rozpocząć się strajki na greckich lotniskach, a tamtejsi hotelarze mogą zacząć bankrutować.
– W efekcie zainteresowanie wyjazdami spadło o połowę, czyli udział rezerwacji do Grecji w całości wynosił ok. 15–20 proc. w zależności od dnia – wyjaśnia Marek Andryszak, prezes TUI Polska.
Krzysztof Piątek, prezes Polskiego Związku Organizatorów Turystyki, jest jednak przekonany, że Grecja po chwilowym regresie będzie sprzedawać się dobrze. W ubiegłym roku na wakacje do tego kraju wybrała się jedna trzecia klientów podróżujących z biurami podróży, których łącznie było 2,05 mln.
Właśnie w Grecji biura upatrują szansę na to, by odrobić straty powstałe w związku ze spadkiem zainteresowania wyjazdami do Egiptu i Tunezji, po wzroście zagrożenia atakami terrorystycznymi. Ekspertów to nie dziwi. Jak wynika z wyliczeń Travelplanet, Grecja, obok Turcji i Bułgarii, to najchętniej wybierany kierunek przez turystów, którzy rezygnują z wylotów do państw arabskich. Powodem jest oczywiście cena. Z niewielką dopłatą 300–400 zł od osoby, a czasem nawet bez niej można zmienić rezerwację.
Biura podróży nie ukrywają jednak, że obawiają się o swój biznes w Grecji. We wrześniu będą musiały, jak co roku zresztą, dokonać przedpłaty na kolejny sezon. Oznacza to zapłacenie zaliczki za miejsca noclegowe w wysokości 15–20 proc. Jeśli dojdzie do zmiany waluty w Grecji, istnieje ryzyko, że niektórzy kontrahenci będą chcieli zarobić przy okazji pobierania zaliczek, stosując nieuczciwe przeliczniki. Touroperatorzy obawiają się też, że w Grecji może wejść zaproponowana niedawno przez rząd podwyżka VAT na świadczenia hotelowe. To oznaczałoby wzrost cen.