Pierwszy tom zebranych historyjek o profesorze Filutku to gratka nie tylko dla kolekcjonerów i koneserów polskiego komiksu

Sam Zbigniew Lengren – który rysował kolejne paski dla „Przekroju” przez ponad pół wieku – oburzał się, gdy jego prace były nazywane komiksami, ale nie ma co ukrywać, to dzieło dla rozwoju gatunku w Polsce wyjątkowo znaczące. To jedyny nad Wisłą tak konsekwentnie i tak długo tworzony komiksowy strip. Opowieści o Filutku, do którego z biegiem czasu dołączył kundelek Filuś, to prawdziwe perły, dowód mistrzostwa Lengrena w operowaniu graficznym skrótem i konstruowaniu żartów zamkniętych w trzech lub czterech kadrach. Na dodatek nawet w czasach stalinowskich artyście udawało się z reguły unikać polityki, za to chętnie uciekał do absurdalnego humoru, z empatią przyglądał się codziennemu życiu w powojennej Polsce, a profesor Filutek – w czarnym meloniku i z nieodłącznym parasolem – stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych ikon „Przekroju”. Po wielu dekadach zastąpił go komiks o Stanisławie z Łodzi rysowany przez Marka Raczkowskiego i być może to najbardziej wyrazisty symbol tego, jak przez dekady zmienił się nie tylko krakowski tygodnik (potem przeniesiony do Warszawy, a dziś już nieistniejący), lecz także tego, jak zmieniła się polska inteligencja.

Prof. Filutek 1948–1966 | Zbigniew Lengren | Wydawnictwo Ongrys 2014 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 6 / 6