Niemiecka minister pracy Andrea Nahles przekazała w piątek, że rząd w Berlinie poszedł na ustępstwa w sporze o płacę minimalną dla kierowców ciężarówek przejeżdżających tranzytem przez Niemcy i zawiesił obowiązujące od stycznia przepisy do czasu wyjaśnienia regulacji UE w tej kwestii.

Nahles zastrzegła, że płaca minimalna w wysokości 8,50 euro za godzinę będzie nadal obowiązywała kierowców ciężarówek, które są załadowywane i rozładowywane na terenie Niemiec. Nahles pozytywnie oceniła fakt wdrożenia przez Komisję Europejską postępowania, którego celem jest wyjaśnienie spornych kwestii. Wyraziła nadzieję, że postępowanie zakończy się do lata. Berlin uważa, że przepisy są zgodne z ustawodawstwem unijnym. Po spotkaniu z polskim ministrem pracy Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem szefowa niemieckiego resortu pracy mówiła o "znaku dobrego sąsiedztwa".

Szef resortu pracy Kosiniak-Kamysz po piątkowym spotkaniu z Nahles oświadczył dziennikarzom, że z zadowoleniem przyjął informację, że "przepisy dotyczące minimalnego wynagrodzenia i obowiązków administracyjnych oraz interpretacji z tym związanych dotyczące tranzytu przez Republikę Federalną Niemiec zostają zawieszone". Szef resortu pracy zauważył jednak, że wątpliwości krajów członkowskich UE dotyczące rozwiązań wprowadzonych przez płacę minimalną nie dotyczą tylko tranzytu. "Z zadowoleniem przyjmujemy dzisiejszą deklarację, choć podtrzymujemy dalej nasze zastrzeżenia, co do zgodności z prawem europejskim, dotyczące również transportu transgranicznego, jak również kabotażu" - zaznaczył Kosiniak-Kamysz.

Dodał, że "Polska, ale też inne kraje Wspólnoty Europejskiej zgłaszały ten problem od kilku tygodni do Komisji Europejskiej, do rządu federalnego, jak również dyskutowały (...) na szczeblu unijnym o niezgodności tych przepisów z prawem europejskim".

Komisja Europejska w zeszłym tygodniu poprosiła Niemcy o wyjaśnienia w tej sprawie i dała im na odpowiedź 30 dni. Minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski napisał na Twitterze, że "Niemcy mają czas na odpowiedź do 18 lutego".

Zazwyczaj w przypadku uruchamiania przez procedury sprawdzającej, tzw. Pilota, kraje członkowskie mają udzielić wyjaśnień w ciągu 70 dni. Procedura "Pilot" służy wyjaśnieniu problemów dotyczących zgodności prawa krajowego z prawem UE. To przedsionek do wszczęcia procedury o naruszeniu prawa unijnego, której finałem może być skarga do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Piątkowa decyzja Niemiec jest o tyle zaskakująca, że jeszcze w czwartek Nahles oświadczyła, że przepisy regulujące obowiązującą od początku roku płacę minimalną, pomimo krytyki, nie zostaną "rozmiękczone". Mówiła to przed czwartkowym spotkaniem w Berlinie minister infrastruktury i rozwoju Marii Wasiak z niemieckim ministrem transportu Aleksandrem Dobrindtem.

Po rozmowie z Dobrindtem szefowa MIR zapewniła, że niemiecki minister wyraził duże zrozumienie dla naszych obaw w związku ze zmianą przepisów o płacy minimalnej w Niemczech. "Ministrowie transportu Polski i Niemiec podkreślili, że modelowe relacje między obydwoma krajami są wartością samą w sobie, dlatego obie strony dołożą wszelkich starań, by nie zostały one zaburzone. Zapowiedziano kolejne spotkania robocze obu stron" - czytamy w czwartkowym komunikacie MIR.

Postulat, by stosowanie budzących kontrowersje przepisów zostało zawieszone do czasu wyjaśnienia, czy są zgodne z prawem UE, padł w ub. piątek w Brukseli. Odbyło się wówczas spotkanie urzędników dyrekcji generalnych KE ds. transportu i ds. zdrowia z przedstawicielami kilkunastu państw Wspólnoty, które skierowały w tej sprawie pytania do KE. Obok Polski, chodzi o: Słowację, Czechy, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Słowenię, Chorwację, Litwę, Estonię, Portugalię, Hiszpanię i Irlandię.

Od 1 stycznia w Niemczech obowiązuje ustawa o płacy minimalnej; stawka za godzinę, która dotyczy zarówno Niemców, jak i obywateli innych państw pracujących w tym kraju, wynosi co najmniej 8,50 euro. Według władz w Berlinie stawka minimalna obowiązuje również kierowców z firm transportowych spoza Niemiec. W praktyce każda firma transportowa, której pojazd przejeżdżałby tranzytem przez terytorium tego kraju, musiałaby płacić swoim kierowcom odpowiednio wysokie stawki.

Według unijnych źródeł Komisja sprawdzi niemieckie przepisy pod kątem ich zgodności z dyrektywą o pracownikach delegowanych, czyli takich, których przedsiębiorstwa z jednego kraju delegują do pracy na terytorium innego kraju UE. Niemieckie przepisy o płacy minimalnej rozciągają dyrektywę o pracownikach delegowanych także na kierowców, przejeżdżających przez terytorium niemieckie tranzytem.

Kopacz: Polska zadowolona z zawieszenia przepisów ws. płacy minimalnej

Niemieckie ustępstwo w sprawie przewoźników skomentowała też premier Kopacz, która przebywa z wizytą w Paryżu. "Skomasowane, szybkie działania, szybka reakcja na problem, spowodowały, że możemy powiedzieć: na tę chwilę jesteśmy zadowoleni z efektów tych rozmów. Natomiast sprawę trzeba niewątpliwie rozwiązać. Rozwiązanie tej sprawy leży już po stronie Komisji Europejskiej. My z naszej strony zrobiliśmy wszystko" - zaznaczyła premier.

"Zawieszono wykonywanie zapisów ustawy o płacy minimalnej w stosunku do polskich tranzytowców do momentu opinii Komisji Europejskiej. KE będzie podejmować decyzje po odpowiedzi strony niemieckiej" - dodała.

Premier podkreśliła, że wprowadzenie ustawy o płacy minimalnej w Niemczech to prawo tego kraju. Dodała jednak, że "interpretacja, akty wykonawcze, rozporządzenia i niekiedy nadinterpretacja, brak elastyczności" powodowały straty dla polskich przedsiębiorstw.

W ocenie Kopacz potrzebna jest solidarność w tym, co jest fundamentem Unii Europejskiej. "Polska głęboko w to wierzy, jestem przekonana, że zarówno Francja, Niemcy i wszyscy, którzy są w Unii, wierzą, że jej siłą jest i solidarność, ale też jednolity rynek. Dzisiaj musimy tak dostosować działania, żeby nie podważać jednolitego rynku" - zaznaczyła.