To już druga w tym roku – po udanym kryminale „Pan Mercedes” – powieść Stephena Kinga. Autor „Lśnienia” nie zwalnia tempa, ale jeśli tylko będzie w stanie utrzymać obecną formę, niech pisze jak najwięcej.

W „Przebudzeniu” King łączy klasyczną opowieść grozy z obyczajowym dramatem, składając jednocześnie czołobitny hołd mistrzom horroru. Dedykując powieść największym twórcom gatunku – m.in. Mary Shelley, Bramowi Stokerowi, H.P. Lovecraftowi i Arthurowi Machenowi – wskazuje jednocześnie dziesiątki nawiązań, jakie można na kartach „Przebudzenia” odnaleźć. Ale przecież od popkulturowej układanki jeszcze ciekawsza jest tutaj fabuła, opowieść o trwającej kilkadziesiąt lat niezwykłej relacji między Jamiem Mortonem, dziś podstarzałym muzykiem rockowym, a Charlesem Jacobsem, wielebnym, który utracił wiarę w Boga, za to wierzy w nieograniczoną moc tajemnej elektryczności, niepoznanej siły władającej całym wszechświatem.

W przełożonej niedawno na język polski biografii „Życie i czasy Stephena Kinga” Lisa Rogak sugeruje, że cała twórczość pisarza jest zapisem jego zmagań z własnymi demonami i dręczącymi go lękami. „Przebudzenie” może być tej tezy niezłym dowodem: nietrudno w Mortonie dostrzec bowiem alter ego samego Kinga. W biografii Jamiego odbijają się kluczowe momenty życiorysu pisarza: wczesny start kariery, uzależnienie od narkotyków, niebezpieczny wypadek, śmierć matki w wyniku raka. Jego lęki – przed powrotem do nałogu, śmiercią rodziny, utratą kontroli nad własnym życiem – są także lękami pisarza. Wreszcie King każe mierzyć się swoim bohaterom z dylematami, które przewijają się przez całą jego twórczość: pytaniami o Boga, życie po śmierci, naturę wszechświata, sens istnienia. Religijny fanatyzm jest w powieściach Kinga często źródłem wszelkiego zła. „Religia jest bardzo niebezpiecznym narzędziem, którego zbyt często nadużywano”, mówił niedawno w wywiadzie dla „Rolling Stone’a”. Ale tym razem pisarz odchodzi od tego schematu. Jacobs wkracza na drogę zła dopiero po odrzuceniu Boga, jego fanatyzm manifestuje się w pseudonaukowej obsesji. Były pastor niczym Victor Frankenstein chce przekroczyć krępujące ludzi bariery, poznać „wiedzę, która nie jest nam przeznaczona”. Jacobs nie jest wcieleniem zła, budzi – zwłaszcza w finałowej partii powieści – strach, lecz jednocześnie litość. Ale to, paradoksalnie, czyni go jeszcze bardziej przerażającym.

Przebudzenie | Stephen King | przeł. Tomasz Wilusz | Prószyński i S-ka 2014 | Recenzja: Jakub Demiańczuk | Ocena: 4 / 6