Kolejny smartwatch zaprezentowany, następny model telefonu już dostępny w sklepach, nowa wersja programu służącego do zapisywania rezultatów treningu ma krokomierz – świetnie, ale czy to wszystko jest do czegokolwiek potrzebne?

Apple, Samsung czy LG rokrocznie prezentują nowe telefony komórkowe, będące flagowymi modelami. „Flagowiec” sprzed roku staje się zbyt wolny, zbyt mały, niemodny, dlatego trzeba go wymienić. W podjęciu decyzji pomogą specjalistyczne portale, na których przeprowadzane są testy i każdy może się dowiedzieć, że ulepszona wersja o 3,2 proc. szybciej się włącza od tej posiadanej przez czytelnika.

Obecnie pole walki producentów przenosi się powoli z rynku smartfonów na rynek tzw. inteligentnych zegarków (smartwatch).

- To naturalne, że firmy kreują popyt, bo na tym zarabiają. A jeszcze bardziej naturalne jest to, że im się to udaje, bo znaczenie tu odgrywają bardzo proste mechanizmy wpływu społecznego, które są doskonale wykorzystywane przez ekspertów pracujących w dużych koncernach – mówi Piotr Kosma, psycholog.

Kosma dodaje, że ludzie, którzy nie podporządkowują się trendom, często są postrzegani jako budujący alternatywę. Ktoś mający starszy telefon robi to na pokaz, wskazuje alternatywę – a oczywiście, zdaniem eksperta, nie zawsze tak jest.

- Mam starą Nokię, wyprodukowaną jeszcze w latach 90. Wiele osób uważa, że protestuję, że jestem negatywnie nastawiony do konsumpcjonizmu. A ja po prostu mam telefon do dzwonienia, czyli do tego, do czego jest mi potrzebny – wyjaśnia Tomek, student politechniki.

- Nie bardzo rozumiem, dlaczego kogokolwiek obchodzi, na co wydaję zarobione pieniądze. Jestem gadżeciarą, lubię mieć najnowszego iPhone’a, markowe słuchawki, tak samo jak lubię mieć torebkę znanego producenta albo modną sukienkę – zauważa Agnieszka, która pracuje w jednej z warszawskich agencji reklamowych.

Z podejściem Agnieszki zgadza się Piotr Kosma, czyniąc jednak pewne zastrzeżenie:

- To nie do końca jest tak, że część osób negatywnie postrzega innych, którzy lubią gadżety dla zasady. Rzecz jasna wchodzą tu w grę tak oczywiste kwestie jak choćby zazdrość, ale podejrzewam, że istotne znaczenie ma również to, że „gadżeciarze” często widzą w osobach o innym podejściu kogoś gorszego. Ot, taka wzajemna niechęć do siebie dwóch grup, które się nie rozumieją.