Fascynacja codziennością, atmosferą beztroski i podsłuchanymi strzępami rozmów pozwala zestawić „W jego oczach” Daniela Ribeiro z dokonaniami Érica Rohmera

"W jego oczach” stanowi materiał na stereotypową opowieść inicjacyjną, ale reżyser Daniel Ribeiro potrafi dostrzec w niej znacznie więcej. Film brazylijskiego debiutanta jest jak liścik z przeprosinami wysłany do wszystkich, którzy zostali poddani szantażom emocjonalnym pokroju „Obietnicy” Anny Kazejak. Inaczej niż większość polskich twórców przyglądających się swoim nastoletnim postaciom Ribeiro gardzi ostentacją i tabloidowym efekciarstwem. Choć głównym bohaterem swojej fabuły czyni niewidomego chłopca, nie stara się wzbudzać litości ani błagać o współczucie widza. Inność Leonarda, który zakochuje się w szkolnym koledze, służy raczej podkreśleniu, że każda relacja uczuciowa powinna być traktowana jako wyjątkowa i nieporównywalna do pozostałych.

Trwa ładowanie wpisu

W filmie Ribeiro bardzo szybko rzuca się w oczy – zaskakująca jak na debiutanta – twórcza samoświadomość. Jej wyróżnikiem staje się chociażby demonstrowana na każdym kroku wrażliwość na detal. Ogromne znaczenie zyskuje w tym kontekście piosenka, której Gabriel używa do uwiedzenia Leonarda. Sięgnięcie akurat po utwór z repertuaru zespołu Belle & Sebastian doskonale definiuje tożsamość bohaterów. Szkocka grupa od lat słynie z piosenek opisujących uczuciowe dylematy młodych o dużym stopniu wrażliwości. Towarzysząca Belle & Sebastian delikatność i wdzięk wywiera istotny wpływ na atmosferę filmu Ribeiro.

Lekkość, z jaką reżyser snuje swoją opowieść, bynajmniej nie świadczy jednak o jej błahości. Łączące Gabriela i Leonarda uczucie wygląda może na niepoważne, ale w życiu chłopców odgrywa rolę niemożliwą do przecenienia. Wzajemna fascynacja dodaje bohaterom śmiałości i ułatwia samoakceptację. Emancypacyjny potencjał miłości odgrywa szczególnie ważną rolę w przypadku Leonarda, który zyskuje siłę, by uniezależnić się od apodyktycznej matki.

Ribeiro nie wyposaża jednak bohaterów w agresję, która mogłaby popchnąć ich w stronę szczeniackiej kontestacji rzeczywistości. Nieodłączny dla wieku dojrzewania bunt ma w przypadku Gabriela i Leonarda wymiar ujmująco kameralny oraz dyskretny. Reżyser znakomicie oswaja buzujące emocje i nadaje swojemu filmowi leniwy rytm słonecznego dnia. Fascynacja codziennością, atmosferą letniej beztroski i podsłuchanymi ukradkiem strzępami rozmów między bohaterami pozwala zestawić „W jego oczach” z dokonaniami Érika Rohmera. Tak jak francuski mistrz, Ribeiro nie boi się realizacji filmu pogodnego, odsłaniającego ukryty porządek rządzący ekranowym światem. Choć Leonardo początkowo pragnął zmienić swoje życie i wyjechać za granicę, w rzeczywistości staje się jasne, że czekał, aż na jego drodze pojawi się ktoś pokroju Gabriela. Moment poznania chłopca jest dla bohatera czasem wewnętrznej iluminacji podobnej do tej, którą przeżywała bohaterka w finale niezapomnianego „Zielonego promienia”.

Jednocześnie „W jego oczach” objawia się jako film o wystawionej na próbę przyjaźni. Miłość Gabriela i Leonarda stanowi trudny sprawdzian dla najbliższej koleżanki tego drugiego. Giovanie ostatecznie udaje się zwalczyć poczucie odtrącenia i zaakceptować słabnącą rolę w życiu przyjaciela. Dzięki temu idylliczny, inspirowany zapewne „Julesem i Jimem” Truffauta, finał filmu może przypominać wiersz napisany ukradkiem przez bardzo zdolnego marzyciela.

W jego oczach | Brazylia, 2014 | reżyseria: Daniel Ribeiro | czas: 95 min | dystrybucja: Tongariro Releasing | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 5 / 6