Ciągnące się po horyzont rozległe pola południowej Luizjany przypominają ziemię jałową. To tam, pod ciężkim od chmur niebem toczy się akcja „Detektywa”

Iście skandynawska aura wydaje się nieformalnie obowiązującym dla nowoczesnego serialu kryminalnego standardem. Ma być brudno, ciemno i ponuro, nawet jeśli rzecz dzieje się w samo południe. Koniec z radosnymi detektywami wypowiadającymi intelektualne pojedynki honorowym adwersarzom. Skończyły się rzucane mimochodem błyskotliwe bon moty, dość pieszczenia się z publiką. Dziś należy przeciągnąć widza pod kilem. Prym wiodą Brytyjczycy, których kolejne seriale i miniseriale kryminalne wyrastają ponad przeciętność, mimo że produkowane są ostatnimi czasy w ilościach niemalże hurtowych. Do tej pory ich amerykańscy kuzyni chętniej podpatrywali i przerabiali po swojemu – „The Bridge: Na granicy”, „Dochodzenie”, nadchodzący „Gracepoint” – ale teraz mogą mieć asa w rękawie. 13 stycznia na antenie HBO debiutuje „Detektyw”, serial typowany przez stację na jedną z najlepszych tegorocznych świeżynek.

I już pierwszy odcinek pozwala stwierdzić, że nie są to jedynie czcze przechwałki. Rok 2012. Martin Hart pracuje w sektorze prywatnym, a Rust Cohle pije. Znudzeni odpowiadają na kolejne pytania śledczych prowadzących sprawę niedawnego morderstwa dokonanego ze szczególnym okrucieństwem, prawdopodobnie mającego podłoże okultystyczne. Siedemnaście lat temu, jeszcze jako detektywi wydziału zabójstw, razem tropili zwyrodnialca o identycznym sposobie działania. Dowody są jednoznaczne – psychopata powrócił. Sęk jednak w tym, że Hart i Cohle aresztowali podejrzanego, który został skazany... Dochodzenie wykończyło ich psychicznie, pokomplikowało im życie, skłóciło. Jednemu udało się zebrać do kupy, drugiemu już nie zależy.

Niegdyś nierozłączni partnerzy, dziś obcy dla siebie ludzie. Stopniowo dawni policjanci ujawniają szczegóły zbrodni sprzed lat, a także odsłaniają kulisy swojego życia prywatnego, skrajnie zresztą odmiennego. Hart to stary wyga, doświadczony glina oraz twardo stąpający po ziemi facet, dla którego rodzina jest priorytetem; Cohle chodzi z głową w chmurach i nosem w książkach, szukając rozwiązania tajemnicy pomiędzy linijkami kryminologicznych teorii. Niedopasowany duet to pomysł stary jak samo kino, ale dzięki sugestywnym rolom powracającego na mały ekran Woody’ego Harrelsona i zmieniającego aktorski image z dynamiką kameleona Matthew McConaugheya zostaje wykorzystany raz jeszcze ze znakomitym skutkiem.

Nie bez znaczenia pozostaje wyważony scenariusz Nica Pizzolatto oraz reżyseria Cary’ego Fukunagi, który nadał serialowi nieśpiesznego tempa. Na pierwszy sezon „Detektywa” złoży się osiem godzinnych odcinków i już teraz wiadomo, że serial doczeka się kontynuacji w tej samej formule narracyjnej, choć w ekipie pozostanie jedynie jego pomysłodawca, Pizzolatto, zmienią się i reżyser, i aktorzy. Lecz to pieśń przyszłości, na razie przed nami dwa miesiące z Harrelsonem i McConaugheyem.