Tego się słucha w Wielkiej Brytanii. Debiutancki album Bastille „Bad Blood” w pierwszym tygodniu sprzedaży trafił na szczyt UK Album Chart.

Szczerze mówiąc, trochę się temu dziwię. Co prawda „Bad Blood”to solidna porcja indie popu, ale przecież ani to nowatorskie, ani kontrowersyjne, ani tym bardziej genialne. W Bastille rządzi Dan Smith urodzony w dniu zdobycia Bastylii, stąd zapewne nazwa jego kapeli. Swoje numery zespół wypuszczał w świat już w 2010 r.

Chwytliwe melodie przypominające Coldplay zyskiwały coraz większe grono fanów. Kapela zagrała naważnych festiwalach Glastonbury i Isle of Wight. Supportowali Emeli Sandé, w tym roku będą też grali przed Muse. To wszystko jednak trochę za mało, by zasłużyć na szczyt listy sprzedaży.

Trwa ładowanie wpisu

„Bad Blood” jest bowiem przesłodzone, na dłuższą metę nużące i wtórne. Takich zespołów powstaje na Wyspach setki. Bastille udało się wypłynąć na szerokie wody, ale myślę, że tylko na chwilę.

Bastille | Bad Blood | Universal Music | Recenzja: Wojciech Przylipiak | Ocena: 3 / 6