"Kurczak ze śliwkami" smakuje zupełnie inaczej niż „Persepolis”. Nie chodzi tylko o to, że duet Vincent Paronnaud – Marjane Satrapi postanowił porzucić animację na rzecz filmu aktorskiego. „Kurczak...” różni się od swojego poprzednika także pod względem artystycznego temperamentu.

„Persepolis” miało w sobie coś z oczyszczającego, szczeniackiego wygłupu. „Kurczak…” pozostaje natomiast filmem znacznie dojrzalszym. Nie wszystko uległo jednak zmianie. Raz jeszcze źródło inspiracji twórców stanowi wydany kilka lat wcześniej komiks Satrapi. Autorka ponownie nie ukrywa, że inspiracji do opowiedzenia historii dostarczyło jej własne otoczenie. W „Kurczaku...” postanowiła przybliżyć losy swojego wuja będącego swego czasu znanym irańskim muzykiem. Przyjęcie odmiennej tonacji nie oznacza bynajmniej, że wizja Satrapi i Paronnauda straciła na atrakcyjności. Reżyserski duet zabiera widza w nostalgiczną podróż do Teheranu lat 50. Irańska stolica w niczym nie przypomina – znanej z telewizyjnych newsów – posępnej twierdzy ajatollahów. Filmowy Teheran tętni życiem, a reżyserzy robią wszystko, by zapoznać widza z jego barwami, smakami i zapachami. W imponującym wizualnie „Kurczaku…” liryzm rodem z „Amelii” łączy się z ekscentrycznym humorem spod znaku Johna Watersa. Mistrzowska przewrotność reżyserów opiera się na pomyśle, by uczynić ten kolorowy świat areną niezwykle smutnej historii.

W rękach Satrapi i Paronnauda „Kurczak…” staje się posępną baśnią o niespełnieniu. Początkowo może wydawać nam się, że bohater filmu – słynny skrzypek Nasser Ali – cierpi z powodu kryzysu twórczego. Przyczyny kłopotów wirtuoza leżą jednak znacznie głębiej. Choć życie Nassera wydaje się uporządkowane i szczęśliwe, muzyk nieustannie zwraca się myślami ku przeszłości. Wszystko dlatego, że wciąż nie potrafi pogodzić się z klęską młodzieńczego uczucia. Przyjmujący optykę Nassera film Satrapi i Paronnauda przesiąka atmosferą tęsknoty za utraconą szansą. Tkwiący głęboko w sercu bohatera żal wzbogaca go wewnętrznie, ale jednocześnie odbiera wszelką radość życia. Doświadczenia mężczyzny wpływają na piękno jego muzyki, lecz sztuka nie jest w stanie przynieść żadnego ukojenia. Właśnie z podobnych paradoksów wyłania się otaczająca film Satrapi i Paronnauda aura melancholii. W ujęciu dwójki reżyserów to uczucie wybrzmiewa na ekranie z rzadko spotykaną we współczesnym kinie wiarygodnością.

Kurczak ze śliwkami | Belgia, Francja, Niemcy 2011 | reżyseria: Vincent Paronnaud, Marjane Satrapi | dystrybucja: Aurora Films | czas: 93 min | Recenzja: Piotr Czerkawski | Ocena: 5 / 6