Mieliśmy zaplanowany każdy metr kwadratowy wystawy; każde zdjęcie, każda postać, każdy eksponat pełniły określoną rolę w tej narracji, w scenariuszu - mówił w środę w sądzie jeden z autorów wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, b. dyrektor placówki prof. Paweł Machcewicz.

Muzeum II Wojny Światowej (MIIWŚ) zostało otwarte w marcu ub. roku. Głównymi autorami ekspozycji był zespół złożony m.in. z czterech, byłych już, pracowników placówki. Osoby te zostały odwołane ze swoich funkcji lub same się zwolniły po tym, jak - w kwietniu ub. roku - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zdecydowało, że nowym szefem muzeum (powstałego po połączeniu MIIWŚ z Muzeum Westerplatte) został dr Karol Nawrocki. Od września zeszłego roku rozpoczął on wprowadzanie licznych zmian na wystawie głównej. W związku z tym autorzy ekspozycji wnieśli pozew o naruszenie ich praw autorskich. Zażądali m.in. przeprosin i przywrócenia wystawy w jej oryginalnej formie. Proces ruszył w lipcu.

W środę, na drugim posiedzeniu sądu w tej sprawie, wstępne zeznania składał jeden z twórców wystawy, a zarazem były dyrektor placówki prof. Machcewicz. „Ta wystawa ma charakter narracyjny. To oznacza, że punktem wyjścia jest stworzenie scenariusza i wszelkie elementy wystawy włącznie ze zdarzeniami, które prezentujemy, postaciami, eksponatami, mają ilustrować scenariusz. One nie są przypadkowe, one są świadomie dobrane” – mówił Machcewicz.

Porównał on wystawę do filmu, gdzie - jak mówił – każda scena, każdy dźwięk, jest częścią pewnego dzieła. "To nie jest tak, że można w filmie usunąć kilku scen i to będzie ten sam film. Usunięcie kilku scen z filmu, czy – w przypadku wystawy, usunięcie kilku eksponatów bądź dodanie kilku zupełnie nowych eksponatów czy scen, fragmentów wystawy, może zmienić cały przekaz wystawy czyli może zburzyć, zmienić narrację” – powiedział Machcewicz.

„My mieliśmy zaplanowany każdy metr kwadratowy wystawy; każde zdjęcie, każda postać, każdy eksponat pełniły określoną rolę w tej narracji, w scenariuszu. Chciałbym podkreślić, że również dobór eksponatów był elementem pracy twórczej. Niekiedy te eksponaty pełniły rolę niezwykle istotną. Wystawa narracyjna, to nie jest encyklopedia: często bardzo skomplikowane kwestie wyraża się przez jeden eksponat, który zastępuje kilkaset stron tekstu” – zaznaczył.

„Oczywiście można sobie wyobrazić, że inny reżyser ma inny pomysł na przedstawienie tego samego tematu w filmie, ale on ma prawo nakręcić swój własny film, natomiast chyba nie uznamy, że - po pokazaniu jakiegoś filmu w kinie, w następnych miesiącach inny reżyser może nakręcić kilka scen, dodać kilka scen do istniejącego filmu, bo to byłby już inny film” – dodał Machcewicz.

Pytany przez sąd o to, czy w jego opinii wystawa powinna pozostać „w niezmienionej postaci na zawsze”, b. dyrektor odpowiedział, że podchodzi do tej kwestii „w ramach zasad zdrowego rozsądku”. Wyjaśnił, że wyobraża sobie zmiany polegające na poprawkach ewentualnych literówek w tekstach stanowiących część ekspozycji czy też zmiany, które byłyby efektem nowych historycznych ustaleń lub pojawienia się lepszych urządzeń technicznych.

Dodał, że w muzealnictwie zakłada się, że po kilku dziesięcioleciach zmieniają się m.in. warunki techniczne i wrażliwość widzów. Wyjaśnił, że sądził, iż wystawa w Muzeum II Wojny Światowej "przygotowana z taką pieczołowitością", za wielkie środki publiczne, "przetrwa te ćwierć wieku".

Pytany przez sąd, czy kwestia zmian w ekspozycji została zastrzeżona w jakiejś pisemnej formie, Machcewicz wyjaśnił, że sprawa ta „nie została zastrzeżona żadnymi dokumentami”, a roszczenia zawarte w pozwie oparte są na „niezbywalnych, osobistych prawach autorskich”. „W żadnym momencie naszej wieloletniej pracy nie zakładaliśmy, że natychmiast po otwarciu wystawy będzie ona niszczona i zmieniana” – powiedział Machcewicz.

Obecny w sądzie dyrektor MIIWŚ Karol Nawrocki powiedział dziennikarzom, że zmiany, wprowadzane na wystawie, są spowodowane m.in. listami i informacjami, jakie dostajemy od rodzin, wynikają też "z konieczności obiektywnego porządku rzeczy w świecie historycznym". "Jak najbardziej uznajemy, że racja jest po naszej stronie” – podkreślił.

„Moi poprzednicy domagają się usunięcia tapety dotyczącej rodziny Ulmów, usunięcia wspomnienia o duchowieństwie katolickim, które cierpiało w czasie II wojny światowej. Nawet, jak to się czyta, to jest rodzaj takiego bólu, że polscy urzędnicy, polscy historycy mogą domagać się usunięcia polskich bohaterów z wystawy” – powiedział Nawrocki dodając, że takie żądania pojawiły się w rozszerzeniu pozwu.

Kolejna rozprawa w tym procesie odbędzie się 17 października. Tego dnia sąd ma przesłuchać pozostałych współautorów ekspozycji głównej placówki.