Beata Tyszkiewicz, aktorka znana m.in. z ról filmowych Marii Walewskiej i Izabeli Łęckiej, nazwana przez krytyków "polską Sophią Loren", "pierwszą damą polskiego kina" i "Catherine Deneuve Wschodu", kończy we wtorek 80 lat.

Artystka ma na swoim koncie ponad 100 postaci filmowych i kilka telewizyjnych. Grała w produkcjach polskich, niemieckich, węgierskich, rosyjskich, francuskich a także - jako pierwsza w Polsce aktorka - w bollywoodzkiej produkcji "Aleksander i Chanakaya", (1965 r.).

Tyszkiewicz zachowuje dystans do swojej twórczości. "Zagrałam w ponad stu filmach; zadowolona jestem może z piętnastu minut" - wyznała w jednym z wywiadów ("Gala" nr 11, 2004).

W teatrze wystąpiła tylko w dwóch sztukach: "Karierze Artura Ui" w reż. Erwina Axera na deskach Teatru Współczesnego w Warszawie (1962) oraz w "Za rzekę, w cień drzew" w reż. Jacka Woszczerowicza w warszawskim Teatrze Ateneum (1964). Jak kiedyś powiedziała, nie polubiła tego "codziennego zmagania się z tą samą postacią".

"Jestem zdemoralizowana pracą dla kina - film robi się raz, a potem on już na nas przez całe życie pracuje. W teatrze zaś za każdym razem odtwarza się od nowa to samo. Takie wielokrotne powtarzanie byłoby dla mnie chyba zbyt monotonne" - mówiła po latach. "Jestem zbyt leniwa, teatr zmusza do straszliwej pracy. Pomyśleć, że Daniel Olbrychski zagrał Hamleta 450 razy... Na samą myśl o tym chce mi się zemdleć" - dodała w wywiadzie dla "TeleRzeczpospolitej" (nr 2, 1997).

Beata Maria Helena Tyszkiewiczówna urodziła się w 1938 r. w podwarszawskim Wilanowie. Jest córką hrabiego Krzysztofa Marii Tyszkiewicza i Barbary Rechowicz.

Na plan filmowy trafiła jako uczennica liceum - asystent reżysera Antoniego Bohdziewicza szukał w warszawskich szkołach młodziutkiej kandydatki do roli Klary, panienki ze szlacheckiego dworku, w filmowanej wówczas "Zemście" Aleksandra Fredry (1956). Jak wspominała w jednej z rozmów, gdy została wybrana do filmu mama kupiła jej "na ciuchach" w Rembertowie sukienkę w kolorze Adriatyku. "To była początkowo moja jedyna sukienka. Jak tylko skończyłam grać w tym filmie, za zarobione pieniądze kupiłam dwie inne letnie sukienki" - opowiadała.

Angaż do "Zemsty" i duża ilość nieobecności przyniosły jej szereg dwój na świadectwie. Na skutek decyzji mamy nastoletnia Beata trafiła do gimnazjum sióstr niepokalanek w Szymanowie, gdzie przyjęto ją pod warunkiem, że nie będzie opowiadała o filmowym doświadczeniu, bo uczennic nie można "demoralizować". "Naturalnie zaraz opowiedziałam o tym wszystkim dziewczętom. Słuchały z rumieńcami na twarzach" - powiedziała jednego razu.

W latach 1957-1958 studiowała w warszawskiej PWST, z której po roku została relegowana. "Po roku wyrzucono mnie. Zrobiono mi wielką przysługę. Chciałam grać w filmach, zarabiać pieniądze i być niezależną. A studentom szkoły teatralnej nie wolno było występować" - podsumowała Tyszkiewicz. Uprawnienia aktorskie otrzymała z Ministerstwa Kultury i Sztuki - bez egzaminu - w 1973 r., kiedy zagrała już ok. 30 ról.

Po "Zemście" pojawiła się w filmie Wojciecha Jerzego Hasa - zagrała Teodozję w jego filmowej adaptacji "Wspólnego pokoju" Zbigniewa Uniłowskiego (1959). Wystąpiła wówczas u boku Gustawa Holoubka, Adama Pawlikowskiego i Zdzisława Maklakiewicza.

Była także m.in. księżniczką Elżbietą z "Popiołów" oraz Warwarą Ławrecką w "Szlacheckim gnieździe" według prozy Iwana Turgieniewa. Po czasie oceniła, że lubiła te postaci, ale jednocześnie przyznała, że pracowała na nie głównie literatura. "Trzeba się tylko było dopasować do wyobraźni widzów. Nie rywalizować z nią, co najwyżej próbować ją zdominować" - podkreślała.

W 1961 r. zagrała u Andrzeja Wajdy w "Samsonie" oraz w "Dziś w nocy umrze miasto" Jana Rybkowskiego. Trzy lata później ponownie wystąpiła u Wojciecha Jerzego Hasa w "Rękopisie znalezionym w Saragossie". Rok później spotkała się po raz drugi z Andrzejem Wajdą na planie filmu "Popioły" (1965), w którym zagrała Księżniczkę Elżbietę.

W roli Marii Walewskiej wystąpiła w filmie "Marysia i Napoleon" (1966) Leonarda Buczkowskiego - uwspółcześnionej wersji słynnego romansu, który na srebrnym ekranie w 1937 roku odgrywała Greta Garbo. Rok 1968 był przełomem w karierze aktorki - wtedy zagrała Izabelę Łęcką - główną postać kobiecą w filmie "Lalka" Wojciecha Jerzego Hasa oraz Beatę w filmie Andrzeja Wajdy "Wszystko na sprzedaż" (1968) opowiadającym o tragicznej śmierci aktora Zbyszka Cybulskiego.

Grała w filmach wschodnioniemieckich i zachodnioniemieckich, węgierskich, rosyjskich, indyjskich i francuskich. Występowała także w serialach - m.in. "Nocach i dniach", "Polskich drogach", "Komediantce". Pracowała z Wajdą, Konwickim, Hasem, Delvaux, Meszaros, Lelouchem, Gavrasem i zyskiwała coraz to nowe zaszczytne tytuły - "pierwszej damy polskiego kina", "anioła PRL-u", "Catherine Deneuve Wschodu", "gwiazdy stylowego kostiumu", "carycy kina słowiańskiego".

Krytyka, jak czytamy na stronie culture.pl, długo nie umiała opisać fenomenu jej aktorstwa. Recenzje były najpierw zdawkowe, ograniczające się do zachwytów nad świeżością, urodą i wdziękiem, potem zwracające uwagę na delikatny erotyzm dojrzałej kobiecości. Dopiero trzydzieści lat po debiucie Jacek Tabęcki napisał o niej, że posiadała dar - "będący udziałem tylko nielicznych wielkich gwiazd i zarazem wybitnych aktorek - jak Romy Schneider, Annie Girardot, Faye Dunaway" - nasycenia sobą taśmy, "tworzenia atmosfery szczególnie intymnej, oddziaływania na widza wprost, bez pośrednictwa ekranowego partnera".

"Każdy gest takiej aktorki jest nieskończenie prawdziwy, żadne słowo nie jest puste. A kreowane przez nią postaci to marzenie każdego mężczyzny: są doświadczone, sprawiedliwe w ocenach, ale zdolne do wybaczania, łączą kobiecą delikatność z dojrzałym erotyzmem, a odkrywanie ich tajemnic jest równie pasjonujące, jak lektura powieści kryminalnej..." - pisał Tabęcki w "Iluzjonie" na początku 1989 roku.

Z Juliuszem Machulskim współpracowała aktorka kilkukrotnie - przy "Seksmisji" w 1984 r., "Vabanku II" w 1985 r. i "Kingsajzie" w 1987 r.. W ostatnich latach zagrała m.in. w "Rysiu" Stanisława Tyma (2007), a także kilku komediach romantycznych - "Zakochanych" (2000) i "Nie kłam, kochanie" (2008) Piotra Wereśniaka i "Listach do M." (2011) Mitji Okorna.

Dla Tyszkiewicz przygotowano także dwie telenowele. W 1999 i 2000 r. w Polsacie pokazywany był, dopisany współcześnie, dalszy ciąg powieści Heleny Mniszkówny "Trędowata" (1999) i częściowo oparta na jej życiu "Izabella" (2000). Telewizyjna widownia może pamiętać ją także ze współczesnych popularnych seriali - "Plebanii", "Magdy M.", "Teraz albo nigdy" i "Niani". Jako jurorka chętnie przyznająca wysokie noty Tyszkiewicz zostanie w głowach fanów "Tańca z gwiazdami".

W 2009 roku wystąpiła u boku Jana Nowickiego, Danuty Szaflarskiej i Niny Andrycz w "Jeszcze nie wieczór" Jacka Bławuta (2009) - filmie rozgrywającym się w domu dla emerytowanych aktorów w Skolimowie.

Sama Tyszkiewicz lubiła aktorów, "jakimi byli kiedyś i jakimi widział ich Fellini, jaskrawo przedstawiając błazeństwo aktorskiego fachu". "Wszyscy odnajdywaliśmy się w jego filmach i postaciach, mających odniesienia do naszego dzieciństwa, naszych rodziców, naszej bezradności, samotności, miłości. Ubierał aktorów w kolorowe szmatki naszych wspomnień i marzeń, by odtańczyli i odśpiewali, wylali łzy i zanieśli się śmiechem nad naszym życiem. Aktorzy powinni być komediantami" - mówiła w 1996, w rozmowie dla magazynu "Film".

Tyszkiewicz była żoną Andrzeja Wajdy, z którym ma córkę Karolinę, a także Witolda Orzechowskiego i Jacka Padlewskiego (córka Wiktoria). Była też związana m.in. z aktorem Karlem Tesslerem. Jest także fotografką i pisarką. Kilka lat temu, po wernisażu w Zachęcie, po salach wystawowych w całym kraju wędrowała wystawa zdjęć, które aktorka zrobiła swoim córkom. Prócz tego angażowała się społecznie i charytatywnie, m.in. w ramach działań Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. W 2003 roku ukazały się jej wspomnienia zatytułowane "Nie wszystko na sprzedaż", obecnie pracuje nad kolejną książką.

W 2008 r. została nagrodzona Złotym Medalem Zasłużony Kulturze "Gloria Artis".

W maju 2017 r. przeżyła rozległy zawał mięśnia sercowego, ale mimo pogorszenia stanu zdrowia nie chciała się rozstać ze swoim nieodłącznym atrybutem, z którym przez długi czas była kojarzona - zapalonym papierosem.