Józef Łobodowski marzył, że sojusz Polaków i Ukraińców stworzy przeciwwagę dla potęgi Rosji. W 70 lat po premierze londyńskiej, po raz pierwszy w Polsce ukazała się trylogia tego pisarza o wojnie domowej na Ukrainie, składająca się z tomów "Komysze", "W stanicy" i "Droga powrotna".

Pisarz, poeta, tłumacz i publicysta Józef Łobodowski - doceniany przed wojną, laureat Nagrody Młodych Polskiej Akademii Literatury z 1937 roku - jako prozaik jest polskiemu czytelnikowi niemal całkowicie nieznany. Jego niepublikowane dotąd w kraju powieści tworzą trylogię o wojnie domowej na Kubaniu. "Komysze", "W stanicy" i "Droga powrotna" ukazywały się w Londynie w latach 1955-1960 nakładem emigracyjnej oficyny Gryf. Ta właśnie edycja stała się podstawą obecnego, pierwszego krajowego wydania tej powieści, którą opublikowało wydawnictwo Test.

Józef Łobodowski urodził się 19 marca 1909 r. w Purwiszkach na Litwie. Pochodził z rodziny ziemiańskiej zubożałej po powstaniu styczniowym. Dzieciństwo spędził w Lublinie, w 1914 roku wyjechał wraz z matką do Moskwy, podczas gdy ojciec - oficer rosyjskiej armii - poszedł na wojnę, z której już nigdy nie wrócił do Polski. Gdy w Moskwie zaczęły się niedobory żywności Józef z matką wyjechali na północny Kaukaz, gdzie zastała ich rewolucja bolszewicka. Do Lublina powrócili w 1923 roku.

Jego pisane w latach 50. powieści "Komysze", "W stanicy " i "Droga powrotna" opowiadają losy Stasia Majewskiego, 12-letniego Polaka, żyjącego wraz z rodzicami i dwiema starszymi siostrami w mieście Jejsk w Kraju Krasnojarskim nad Morzem Azowskim. Łatwo można rozpoznać w powieści realia z życia Łobodowskiego - ojciec bohatera książki, pułkownik armii carskiej, po wkroczeniu bolszewików ratuje życie tylko dzięki temu, że wcześniej ocalił jednego z nich. Czytelnik ogląda oczami dziecka świat zawieruchy rewolucyjnej, w którym wszyscy żyją w ciągłym zagrożeniu.

Łobodowski zaczął pisać wiersze już jako uczeń gimnazjum. Szokował otoczenie demonstrowaniem ateizmu, którym nasiąkł w rewolucyjnej Rosji, przez niechęć do nauk ścisłych nieomal nie zdał matury. Gdy student pierwszego roku prawa na KUL wydał tomik "Gwiezdny psałterz", zaczęto go określać jako "poetyckiego Cezarego Barykę" - z bohaterem "Przedwiośnia" łączyły go lewicowe sympatie i doświadczenie rosyjskiej rewolucji. Gdy w 1931 r. Łobodowski wydał komunizujący tomik "O czerwonej krwi", cały nakład został skonfiskowany, a autor wyrzucony z uczelni za "za szerzenie pornografii i bluźnierstwa" - jak to ujął rektor KUL.

W 1933 r. Łobodowski został powołany do wojska, gdzie próbował popełnić samobójstwo. Nie wiadomo dlaczego, ale autorka biografii Łobodowskiego, Irena Szypowska uważa, że powodem było rozczarowanie do idei lewicowych. "Poświęcił swą młodość idei, w której sens zaczął poważnie wątpić, i nie wiedział, co robić dalej, jak się z tego z honorem wyplątać" - pisze Szypowska. W tym okresie Łobodowski publikował już na łamach pism związanych z obozem piłsudczykowskim. I właśnie sekretarka Piłsudskiego, Kazimiera Iłłakowiczówna, wyciągnęła go z wojskowego aresztu, gdzie osadzono poetę po próbie samobójczej.

Jednym z powodów rozejścia się z komunistami były wiadomości o Wielkim Głodzie na Ukrainie. Łobodowski postanowił sprawdzić je osobiście i nielegalnie przekroczył granicę. To, co zobaczył, na zawsze wyleczyło go z sympatii dla rewolucji. Napisał też wiersz "Do starego towarzysza": "Łudziliśmy się długo. Zagmatwanym śladem / Wiódł rozkaz gniewu skłóconą gromadę […]. / Umilkliśmy. Zostały te zatrute strofy / i świat nie wywalczony. I śmierć. I nic więcej". Wanda Wasilewska na łamach "Robotnika" nazwała Łobodowskiego po zerwaniu z komunistami "nacjonalistycznym agentem w służbie faszyzmu".

W latach 30. Łobodowski wielokrotnie wypowiadał się na temat stosunków polsko-ukraińskich. Ze względu na proukraińskie sympatie nazywano go "atamanem Łobodą", uważał, że proces polonizacji prowadzony na polskich Kresach jest przeciwskuteczny, protestował przeciwko niszczeniu cerkwi prawosławnych cerkwi. Był autorem "Pieśni o głodzie" oraz ballady "Na śmierć powieszonych Ukraińców". Ukrainie poświęcił dwa tomiki poezji – "Złota Hramota" i "Pieśń o Ukrainie", tłumaczył też dzieła ukraińskich pisarzy. Na dwa lata przed wojną Łobodowski zajął się wydawaniem pisma "Wołyń" i zamieszkał w Łucku.

We wrześniu 1939 roku wziął udział w walkach o Lwów, potem trafił na Węgry, do obozu internowania, skąd uciekł. Gdy dotarł do Paryża w środowisku emigracyjnym alarmował, jako znawca spraw ukraińskich, że w najbliższych latach na Wołyniu może dojść do eskalacji przemocy. Wicepremier rządu Sikorskiego Stanisław Kot, zlecił Łobodowskiemu napisanie po ukraińsku ulotek, nawołujących do zgody z Polakami. Traf chciał, że pisarz został z tymi ulotkami zrewidowany przed policję i na siedem miesięcy trafił do więzienia. Po uwolnieniu zamierzał przedostać się do Anglii, do tworzących się Polskach Sił Zbrojnych, ale złapano go na nielegalnym przekraczaniu granicy hiszpańskiej. Znów trafił do więzienia, tym razem w hiszpańskim Figueras. W Hiszpanii już pozostał po opuszczeniu jego murów, nie powrócił po wojnie do Polski Ludowej.

W 1949 r. zaczęła działać Audycja Polska Narodowego Radia Hiszpanii, przed powstaniem Wolnej Europy główne niezależne źródło informacji docierające do PRL-u. Przez pół godziny dziennie sześć dni w tygodniu Łobodowski prowadził tam audycje dla rodaków. Karykaturzyści z PRL-u przedstawiali go klęczącego przed generałem Franco i zbierającego monety. Łobodowski protestował, gdy do Hiszpanii przyjechała Wanda Wasilewska. Jak pisze Szypowska, podczas wiecu z jej udziałem "Łobodowski ustawił się odpowiednio blisko i wymyślał im po rosyjsku, używając słów najbardziej obelżywych".

Pisarz współpracował z londyńskimi "Wiadomościami" publikując cykl felietonów "Worek Judaszów". Nadal działał na rzecz porozumienia polsko-ukraińskiego. Publikował także w paryskiej "Kulturze" i odegrał znaczącą rolę w budowaniu powojennego dialogu polsko-ukraińskiego.

Gustaw Herling-Grudziński pisał o nim: "Wspaniały ukrainoznawca, ale człowiek agresywny w dyskusjach". Konstanty Zełenko, ukraiński historyk, oceniał, że jeżeli idzie o dialog polsko-ukraiński "żaden ze współczesnych Polaków nie ma większych zasług w wykonywaniu tej olbrzymiej pionierskiej pracy niż Łobodowski".

Pisarz zmarł 18 kwietnia 1988 r. Kilka miesięcy po śmierci poety urna trafiła do Lublina, a mszę pogrzebową odprawił rektor KUL – uczelni, która usunęła niegdyś karnie Łobodowskiego-studenta.